Zadebiutował niedawno. W listopadzie ubiegłego roku. Choć jego muzyki nie grają go żadne stacje radiowe, choć nie piszą o nim portale muzyczne błyskawicznie zyskał rzesze fanów. Szczególnie w Polsce.
Low Roar jest odpowiedzią na nieznane; żywym portretem tych niezwykłych momentów, pełnych nadziei i melancholii zarazem, które odmieniają życie. To projekt Ryana Karazija, byłego członka Audrye Sessions (Black Sea). Low Roar jest inkarnacją zmiany, atmosfery i samotności po przeprowadzce z San Francisco w Kalifornii do Reykjaviku na Islandii. Jego debiutancka płyta, zatytułowana po prostu „Low Roar”, stanowi kronikę wyzwań związanych z rozpoczynaniem nowego życia w nieznanym i odległym miejscu; to szczery obraz zmagań z aklimatyzacją w nowym miejscu, poszukiwaniem pracy i wspieraniem rodziny, podczas długiej islandzkiej zimy; ta historia rozpoczyna się wraz z pierwszymi słowami na płycie: „Pewnego dnia, nie obudzę się zdrowym człowiekiem, bo słońce już za mną nie podąża”. (materiały artysty)
Akurat Ryana z Low Roara, bardzo polubiłam. Moim zdaniem drugiego dnia to był najlepszy zespół. Spokojny, ale nie usypiający. Zaśpiewali wszystkie piosenki z swojego albumu, oraz 2 covery. Bardzo radośni Islandczycy, miło mi było ich poznać. Do teraz utrzymujemy z sobą kontakt.
Macie zdjęcie Ryana, który chciał przypić 'high five' z lustrem:
Świetna muza, usłyszana na Halfwayu. I pozytywny człek
OdpowiedzUsuń